Za chwilę poznamy ostateczne rozstrzygnięcia rywalizacji. Dowiemy się czy to Szwecja po raz czwarty zdobędzie tytuł, tym samym detronizując Argentynę na liście wszechczasów. A może jednak medal w kolorze złota powędruje do malutkiej Estonii i tym samym ten kraj zrówna się w ilości tytułów mistrzowskich z Polską?
Finał mamy europejski, o miejsce numer trzy powalczą Turcja z Ekwadorem.
Przed nami jeszcze ten ostatni akord, a my chcielibyśmy jeszcze napisać kilka słów o występie Polski. Minęły pierwsze emocje, zatem ocena występu drużyny seniorskiej będzie dzięki temu znacznie bardziej racjonalna, niż wyrażane w pierwszej chwili "wstyd, hańba, klęska".
Zacznijmy może od końca.
Ostatni akord w wykonaniu zespołu Polski prowadzonej przez schrek-a, to występ o tradycyjny kiedyś dla naszych drużyn realnej piłki "Honor". Tak się złożyło, że występ zespołu kończyliśmy w zasadzie po spotkaniu przeciwko zespołowi Luksemburgu w drugiej kolejce fazy grupowej. Ta nieoczekiwana porażka w tym spotkaniu w połączeniu z pozostałymi wynikami spowodowała, że do ostatniej rundy, do rywalizacji z Kolumbią przystępowaliśmy jak do meczu bez żadnej wagi. Kolumbia pewna dalszej gry, Polska pewna, że żegna się z imprezą. Emocje w naszej grupie dotyczyły spotkania Turcji z Luksemburgiem, to tam decydowały się dalsze losy drugiej z drużyn, która miała wywalczyć awans z naszej grupy.
Mecz z Kolumbią wygraliśmy, nie było może łatwo, wynik lekko hokejowy (4:3) a sama gra powiedziałbym - wyrównana.
Przed rozpoczęciem rywalizacji na Mistrzostwach, można było spotkać się z opiniami, że już w fazie kwalifikacji Reprezentacja nie pokazała niczego "WOW", że gra i 'kombinacja' wyglądała przeciętnie. Ale tutaj bronił nas wynik. Pewny awans, żadnej porażki na tym etapie i spokojne (choć w pewnych momentach z lekkim dreszczykiem emocji) osiąganie celu. Wszak celem kwalifikacji nie były testy ale realizacja założonego celu i z tego Reprezentacja wywiązała się w 100%. Z drugiej strony brak awansu do Mistrzostw Świata trudno byłoby nie określić inaczej niż "Wstyd, Hańba, Klęska".
Mistrzostwa rozpoczęliśmy od spotkania przeciwko Turcji. I trzeba przyznać, że w tym spotkaniu Sztab popełnił błędy, które być może poskutkowały w ostatecznych rozstrzygnięciach, brakiem awansu. Założenia na grę przeciwko rywalowi z pogranicza Europy i Azji były właściwe, świadczą o tym statystyki choć nie wynik, przegraliśmy najmniejszym wymiarem, 1 bramką.
A jakiż to błąd ma, czy raczej miał na barkach Sztab?
Podstawowe założenie, że skoro przegrywamy różnica jednej bramki, to reagować na taki wynik, nie należy zbyt szybko. I pewnie w wielu wypadkach takie założenie byłoby zgodne z prawdą. Ale MZ wykazuje się znaczną bezwładnością i zmiany potrafią pojawiać się zbyt późno, po wielu minutach od czasu jaki ustawiamy. Końcówka meczu, po stracie drugiej bramki ale i zmianie stylu gry polskiego zespołu wyglądała już bardzo pozytywnie. Ale taki styl wymagał po prostu czasu aby mógł okazać się skuteczny. A tego czasu wystarczyło zaledwie na zdobycie bramki kontaktowej. I pozostaje wątpliwość, czy przegrywając 1:0, reguła, działanie nie powinno mieć miejsca w 45 lub 55 minucie. Tak aby uwzględniając bezwładność, pozostawało do gry jeszcze 20 lub więcej minut takiej bardziej ofensywnej gry.
A później przyszło nieszczęsne spotkanie z Luksemburgiem.
Do dziś 'pluję sobie w brodę', że napisałem w dyskusji o Reprezentacji, aby nie lekceważyć tego rywala. Słowa okazały się prorocze ... Każdy z nas spotkał się w MZ, grając zespołami klubowymi, że w spotkaniu w którym jesteśmy faworytem na 120% nagle przegrywamy z zespołem gorszym od nas nie o klasę ale o rząd wielkości. Luksemburg nie był słaby o ten rząd ale jednak prezentował znacznie niższy poziom. Już wynik pierwszego spotkania tej drużyny, mógł wzbudzić zaniepokojenie. Przegrywa z Kolumbią, w zasadzie nie istnieje na murawie ale ... porażka 1:0 nie jest tym, czego mogliśmy się spodziewać. Raczej obstawialibyśmy wynik bliższy 5:0. A zauważmy, że żądnego spotkania na tych Mistrzostwach Luksemburg nie przegrał tak wysoko. Nawet w spotkaniu przeciwko Turcji ulega zaledwie 3:0.
Rywalizacja z Luksemburgiem, choć obarczona dawką niepokoju po porażce z Turcją, miała być dla naszej Reprezentacji formalnością. I taką też była, ale niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu. Mecz, który nie miał prawa się zdarzyć. Dominacja Polski, ale to zespół rywala cieszy się z wygranej a bramkarz Luksemburgu zostaje MVP spotkania. W pierwszych emocjach padały określenia zacytowane wcześniej. Ale wśród tych opinii pojawiły się także głosy rozsądku. Zapewne na 10 spotkań, Polska wygrała by 9. Każdy z nas doświadczał takich 'trafów' w piłce klubowej, dlatego kto rzucał po tym spotkaniu 'mięsem' najpierw niech się zastanowi czy zasadnie? Składam to na karb emocji lub ... osobowości personalnej - tych, którzy zawsze są na "NIE".
Występ na mistrzostwach podsumował po tym spotkaniu, kiedy już wiedzieliśmy, że się żegnamy z imprezą Selekcjoner. Trudno było o inne podsumowanie, niż zameldowanie, że zadanie do jakiego został wyznaczony, cel, który sam sobie definiował nie został zrealizowany. Zatem 'występ na Mistrzostwach Świata drużyn seniorskich, w wykonaniu Reprezentacji Polski jest porażką'.
I tym określeniem podsumujmy ten etap przygody z MZ.